Dieta zmieniła życie całej mojej rodziny

Adam 40 kg mniej

Podstawowe informacje

Wiek: 33

Zawód: przedstawiciel handlowy

Waga przed dietą: 141 kg

Waga po diecie: 101 kg

Czas diety: 11 miesięcy

Poprzedni rozmiar: 3XL/4XL

Obecny rozmiar: L/XL

SCHUDŁ O 4 ROZMIARY

Zaprezentowane rezultaty to wyniki indywidualne poszczególnych osób. Osiągnięcie takich samych efektów podczas odchudzania przez innych nie jest gwarantowane. Zdjęcia i informacje zamieszczone na stronie są autentyczne.

Adam - przed kuracją
Adam - po kuracji Naturhouse

Historia metamorfozy

Nigdy nie miał proble­mów z wagą, aż do czasu, kiedy przestał ćwiczyć, a zaczął sobie folgować w jedzeniu. I nawet nie zauważył, jak po paru latach znacznie przybrał na wadze. Teraz powrócił do dawnej formy i na nowo cieszy się życiem.

Adam Pogorzelczyk do­skonale pamięta dzień, w którym zdecydował się coś zmienić w swoim życiu. To było dwa lata temu, latem. Właśnie wrócił ze spaceru z trzy­letnim wówczas synem. – Pamiętam, co mi wtedy powie­dział – uśmiecha się Adam. – Stwierdził, że jestem tak gruby, że chyba nigdy nie zagram z nim w piłkę, tak jak inni rodzi­ce. Dało mi to do myślenia, bo skoro tak małe dziecko widzi różnicę między mną a innymi ludźmi, to musi ona być wiel­ka – opowiada nasz bohater. Adam zaczął więc nieco ogra­niczać jedzenie, ale nie miał odwagi wybrać się do dietetyka. Kolejny przełom nastąpił we wrześniu 2016 roku. – Miałem dwie rodzinne im­prezy. Gdy próbowałem ubrać gar­nitur, przeraziłem się, jak bardzo opina mnie koszula. Aż trudno było mi oddychać. To był moment kulmi­nacyjny. Byłem gotów poprosić o po­moc dietetyka – przyznaje.

W internecie znalazł informację o Na­turhouse i umówił się na pierwszą wi­zytę. – Postanowiłem dać sobie szansę. Wiedziałem, że sam sobie nie poradzę, bo wcześniej próbowałem różnych diet, które przeważnie kończyły się po jednym dniu – Adam wspomina kurację białkową, na której schudł 20 kilogramów, ale jak tylko wrócił do starych nawyków, ponownie przybrał na wadze. – Motywację już miałem – chciałem to zrobić dla syna. Teraz tylko potrzebowałem kogoś, kto mógłby mnie kontrolować, a w trudnych chwilach wspie­rać i zachęcać do wytrwania w postano­wieniach. Nie jestem łatwy we współpra­cy, bo nie lubię być do czegoś zmuszany, ale jeśli ktoś użyje właściwych argumen­tów, ma szansę mnie przekonać – wyjaśnia.

Dziś Adam jest przekonany, że nie uda­łoby mu się wprowadzić aż tak dużych zmian w swoim życiu, gdyby nie pomoc Katarzyny Zajusz, dietetyka z Naturhouse. – To dzięki wytrwałości, cierpliwości i sile przekonywania pani dietetyk dotrwałem do celu. Pani Kasia potrafi słuchać, obser­wować i doradzać. Zawsze tak kompono­wała moje tygodniowe menu, że nie tylko przynosiło efekty, ale też jedzenie sprawia­ło mi dużą przyjemność.

Najtrudniej było Adamowi zmienić dotych­czasowe nawyki żywieniowe, zaplanować pięć posiłków w ciągu dnia (wcześniej jadł o dowolnej porze dnia), a słodycze zastąpić owocami. Właśnie wtedy uświadomił sobie, że przez ostatnie dwa lata nie zjadł żadne­go owocu, ale za to chipsy, paluszki, orzesz­ki i czekolada królowały w jego jadłospisie. Podczas kuracji odchudzającej odkrył jed­nak dużo nowych smaków, które na dobre zagościły w jego menu. Zaczął też sam gotować. Początkowo nie sprawiało mu to przyjemności, ale po pewnym czasie prze­rodziło się w pasję i teraz rzadko dopuszcza żonę do prac w kuchni. – Pierwsze posiłki w moim wykonaniu były niejadalne, ale na­uczyłem się je odpowiednio doprawiać ziołami, więc teraz są naprawdę bardzo smaczne – śmieje się nasz bohater.

Wraz ze zmianą nawyków żywieniowych Adam zaczął się więcej ruszać. Początko­wo wstydził się jednak wybrać na siłownię. Znajomi, widząc, jak się z tym zmaga, wykupili mu karnet i namówili recep­cjonistkę, by zadzwoniła do niego i zaprosiła na indywidualne zajęcia. – Nie potrafiłem odmówić i zacząłem trenować. Najpierw pięć razy w ty­godniu, a teraz przynajmniej trzy razy staram się być na siłowni lub grać w piłkę nożną. Niestety, jestem le­niuchem, i jak już udało mi się schud­nąć, to na chwilę zrobiłem sobie prze­rwę od ćwiczeń, ale na szczęście dość szybko zrozumiałem, że bez sportu nie potrafię funkcjonować i teraz towarzyszy mi prawie każdego dnia – podkreśla Adam.

W trakcie kuracji nasz bohater nie tylko mógł liczyć na wsparcie pani dietetyk, ale również całej rodziny i znajomych. – Jestem bardzo wdzięczny moim bliskim i przyja­ciołom, że – zwłaszcza w dwóch pierwszych miesiącach kuracji – mieli do mnie tak dużo cierpliwości, bo byłem jak „wulkan emocji” – przyznaje. – Do dzisiaj, kiedy sięgam po piwo albo za dużo sobie nałożę na talerz, syn zwraca mi uwagę, abym uważał, bo znów będę gruby. Te słowa są mi bardzo potrzebne, bo przypominają mi drogę, jaką przeszedłem, i jak to wszystko wpły­nęło również na nawyki żywieniowe całej mojej rodziny – kończy Adam.