Trzeba wierzyć w siebie, marzenia się spełniają!

Aneta 27 kg mniej

Podstawowe informacje

Wiek: 34 lata

Zawód: technik ogrodnik

Waga przed dietą: 85 kg

Waga po diecie: 58 kg

Czas diety: 8 miesięcy

Poprzedni rozmiar: 44

Obecny rozmiar: 36/38

SCHUDŁA O 3 ROZMIARY

Zaprezentowane rezultaty to wyniki indywidualne poszczególnych osób. Osiągnięcie takich samych efektów podczas odchudzania przez innych nie jest gwarantowane. Zdjęcia i informacje zamieszczone na stronie są autentyczne.

Aneta przed kuracją
Aneta - po kuracji Naturhouse

Historia metamorfozy

Silna wola, determinacja w dążeniu do celu i pomoc dietetyka mogą zdziałać cuda. Aneta krok po kroku spełniała swoje marzenia, a dziś cieszy się zgrabną sylwetką i dobrym samopoczuciem.

Aneta Ciapraga nieraz udowodniła, że ma silną wolę i potrafi z uporem dążyć do celu. – Dwa lata temu zdawałam egzamin na prawo jazdy. Teorię zaliczyłam za pierwszym razem, a praktykę dopiero za... dwunastym podejściem – śmieje się Aneta. – Postanowiłam sobie, że pomimo wszystko nie dam za wygraną, muszę mieć prawo jazdy. Podobnie było z dietą...

Różnica polegała jednak na tym, że nieudanych prób było znacznie mniej. Najpierw nasza bohaterka spróbowała rozprawić się z nadprogramowymi kilogramami na własną rękę, ale kiedy zauważyła, że nic to nie daje, postanowiła od razu zasięgnąć pomocy specjalisty. – Bardzo chciałam znów wyglądać tak, jak przed ciążą, w trakcie której sporo przybrałam na wadze. W pewnym momencie jednak poczułam, że choć sama bardzo się staram, to nie przynosi to żadnych efektów. Zrozumiałam, że bez pomocy dietetyka nic się nie zmieni. Potrzebowałam konkretnego wsparcia, kogoś, kto nie pozwoli mi zrezygnować z obranego celu, jeśli pewnego dnia stwierdzę, że dalej mi się nie chce – Aneta wspomina początki kuracji w Naturhouse.

Podczas pierwszej wizyty we wrocławskim punkcie Naturhouse, mieszczącym się w Hali Tęcza, Aneta zaplanowała, że chciałaby osiągnąć 66 kg na wadze, ale dziś, po ośmiu miesiącach odchudzania, udało jej się zgubić znacznie więcej kilogramów. Tuż przed oddaniem tego wydania do druku pochwaliła się, że waży już 58 kg i pewnie na tym poprzestanie, bo mąż poprosił, by dalej się nie odchudzała, bo za chwilę zniknie mu z oczu. Faktycznie, metamorfoza Anety jest oszałamiająca, bo nie tylko sporo schudła, ale też całkowicie zmieniła swój wizerunek. Ma nową fryzurę, zaczęła się malować, inaczej się ubiera. Nie stało się to jednak w jednej chwili, nasza bohaterka naprawdę sobie na to zapracowała. – Pani Aneta była bardzo zdyscyplinowana, z tygodnia na tydzień osiągała świetne wyniki, nie było żadnych potknięć w trakcie kuracji – nie może się nachwalić swojej klientki Martyna Majsner, dietetyczka i właścicielka Naturhouse we Wrocławiu.

Bohaterka przyznaje jednak, że nie zawsze było jej łatwo wytrwać na diecie, zwłaszcza na początku kuracji. Co zatem sprawiało jej najwięcej trudności? – Przede wszystkim regularne jedzenie, pamiętam, że co chwilę zerkałam na zegarek, by sprawdzić, czy nie mogłabym już zjeść następnego posiłku. Teraz organizm sam upomina się o jedzenie – dokładnie co trzy godziny, licząc od momentu przebudzenia się – podkreśla klientka.

Aneta wspomina również to, że na początku kuracji dziwiła się, że można najeść się jabłkiem czy jogurtem i nie czuć głodu. Teraz już wie, że to możliwe. Nie byłoby jednak tak fantastycznej metamorfozy, gdyby nasza bohaterka oprócz zmiany nawyków żywieniowych, nie zaczęła się również więcej ruszać. – Jestem leniuszkiem, więc początkowo trudno było mnie namówić na ćwiczenia, zwłaszcza że waga cały czas się zmniejszała, ale w pewnym momencie zauważyłam dysproporcje w ciele – na twarzy i w ramionach bardzo zeszczuplałam, a na brzuchu i nogach, na czym bardzo mi zależało, nie było już tak tego widać. I właśnie wtedy pani Martyna zachęciła mnie do ćwiczeń na rowerku i orbitreku. Staram się przynajmniej kilka razy w tygodniu trenować – podkreśla Aneta Ciapraga.

W trakcie trwającej osiem miesięcy kuracji nasza bohaterka mogła liczyć nie tylko na wsparcie dietetyka, ale również bliskich osób – męża i pięcioletniego synka. – Pamiętam, jak kiedyś chciałam zjeść kawałek ciasta, syn popatrzył na mnie i powiedział: „Mamo, ale przecież ty nie możesz tego zjeść”. Bardzo wzruszyło mnie, że nawet dziecko tak się o mnie troszczy.

W przypadku naszej bohaterki metamorfoza nie jest widoczna tylko na zewnątrz, choć obok tej zmiany z pewnością trudno przejść obojętnie. – Nie tylko łatwiej mi się poruszać, ale nawet oddychać, zauważyłam też, że stałam się twardsza i odważniejsza. Łatwiej przychodzi mi powiedzieć, co myślę i bronić swojego zdania. Jestem bardzo szczęśliwa. Teraz już wiem, że najważniejsze jest to, by uwierzyć w siebie, bo naprawdę wszystko może się ułożyć po naszej myśli – przekonuje Aneta.